Gdy wchodzisz zbyt sporym zmierzchem
w moment przyozdobiony
niknącą iskrą żartu,
gdy wieczór dopijany jest w pośpiechu
a w czarną ciszę
powtykane nogi krzeseł
ułożonych na blatach stołów.
Wiesz, jak bardzo bez sensu
jest próbować rozniecić ogień
chowający się gdzieś pod rusztami.
W pustych szklankach przygląda się
koniec na kolejne dzisiaj.
Wychodzisz więc bez słowa
wprost pod księżyc.
A tu tyle września.
13/14.09.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz