Powered By Blogger

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Początek jesieni/koniec lata.

Oto i pierwsze teksty, jakie udało mi się napisać. Pochodzą one, jak sugeruje tytuł - z przełomu jesieni i lata 2010 (czyli mniej więcej sprzed roku).
Być może te, jak i kolejne, jakie będę umieszczać - uda mi się w najbliższych miesiącach przetłumaczyć na angielski. Niemniej jednak pewna jestem, że wielu osobom  z większymi zdolnościami i doświadczeniem translatorskim udałoby się to lepiej. Zachęcam.


Początek jesieni/koniec lata

Czas mija w witrynach sklepowych.
I to jeszcze bardziej niż w coraz szybciej gasnącym dniu
czy w odgłosach świerszczy w trawnikach.

Tamte były pierwszym ciosem nieuniknioności.
Zimnym dotknięciem strachu.
Natomiast dumnie prężące się za chłodną szybą kozaki
są już tylko wyrazem rezygnacji.
Przygotowaniem na wszystko.
Na pierwszy strzał mrozu.

Wtedy muzyka płynęła niepokojąco.
Wciąż coś  skrywała i ujawniała się przy przebudzeniu
w pojedynczych dźwiękach.
Upominających się o nadanie im sensu. Całości.

Teraz zmieniła się w spokojną melodię
kołyszącą do snu.

08/09.09.2010


Snując się nocnym miastem

A tu wciąż nowe kamienice wynurzają się ponad moją głową.
Jak sięgnę wzrokiem – wraz z masą ciemnego nieba.
Tworzą choreograficzny nocno-miejski układ.
Strukturę architektonicznych zjawień się na grobie pewnego dnia.

Latarnie – te zgasłe i te w pełni sił,
lubieżnie wyciągają zimne szyje
poddając się mym różnokątnym spojrzeniom.

Ulice z obramowaniami ciemnych murów
ukazują kompozycje perspektyw z ledwo widocznym centrum.
A mosty i wiadukty podejmują próbę wzniesienia się ponad mój nocny spacer.


Melancholia

Właśnie znów odkryłam w sobie brak pewnych ulic
nie usuniętych z mapy miasta, a jedynie z listy tras
układających się w sieć mojej codzienności.

I dotknięcia wspomnień tych
wyjętych na zawsze z pola widzenia
widoków z okna.

I ten zapach długich dni wiszący w szafie
na nienoszonych spódnicach.

Stawiam kroki bez treści na szarych chodnikach.
Wsłuchuję się w przezroczyste melodie teraźniejszości.
Nie mogę uwierzyć w to, z jaką obojętnością
porozkładałam te wszystkie minione treści,
te zastygłe w zmysłach bodźce
w przeżytej części mego czasu.

29/30.09.2010


Moje ściany

Z moich ścian wygląda na mnie dumnie tradycja stuleci.
Patrzy na mnie czcionkami tytułów na grzbietach.
Muska mój umysł.

Z moich okien dostrzegam głuchość wiatru
poruszającego gałęziami.

Z dna mojej duszy słyszę wycie.
Spotyka się (w sposób naturalny) z głębią oczu mojego psa.

Moje serce rwie się...
Przecież w moim sercu wciąż gra muzyka.

08/09.10.2010

Tak właśnie wyglądały moje początki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz