Powered By Blogger

poniedziałek, 12 września 2011

O suficie z dość dużą ilością przymiotników

Różne sposoby, na które można patrzyć się w sufit

Zastygnięcie.
Gdy udaję, że nie myślę o niczym,
a myślę przecież intensywnie.
I to dokładnie wiadomo o czym.

Geometryczne.
Gdy łączę rodzącymi się w mym umyśle liniami
wszystkie delikatne plamki.
Wyszarpnięte na jaw
przez promień słońca,
smugę światła,
która nagle wtargnęła,
pokonując po drodze okienną szybę.
Gdy odnajduję kosmiczne zależności
w sieciach będących w istocie
pęknięciami czy zaciekami.

Dramatyczne.
Gdy wymyślam teatrzyk cieniom gałęzi
poruszanym przez wiatr za oknem,
lub odbiciom płomieni
histerycznie miotającym się w kominku.
Sufit jako scena...

Bezsenne noce nadciągają wpierw na sufit.
A potem przenoszą się w głąb mnie.
Taki ich kierunek ekspansji.

Sufit nieco-kalejdoskopicznie zmienia rozmiary.
Czasem nawet kształt zmienia.
Jest pierwszą kartą, na której
odbywa się rejestr treści
przedostających się z krwiobiegu
do tkanki nerwowej,
obrysowanie uczuć kreską,
uczynienie ich...myślami?


23/24.11.2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz