Powered By Blogger

poniedziałek, 17 października 2011

Szaro-brudnymi strumieniami spływa po powierzchni lustra moje odbicie.

Niemiłości

Języki ludzi i aniołów.
I znajduję jaszczurki ogon.
Nic się nie kryje pod warstwami świata.
Jako zagadka bycia
mnożą się zjawienia
w których brzmi syk pustki.

A przecież nie o to chodzi, że nie my.
Że smak ust już poza mrzonkami.
Tylko to, że nie ma wytłumaczenia
dla odruchów życia.
Że słońce świeci nie wiadomo dokąd.
Sekundy tykają ot tak, nadkłuwając czaszkę.
I nuty są tylko zegarynką.

Nagle wszystko wydało się oszustwem.
Nadszedł moment, który wypił światu
wszystkie jego kolory.
Pozostała mi powłoka tego, co rozkoszowało zmysły.
Tego, co nadal chwytają – niestety.

11-13.01.2011


Wyblakłe

Znaczenie jak ołów opada na dno życia.
Dzień zostaje zepchnięty w środek ciemności.
Rozmowy zmieniają się w szemraninę.
Poplątały mi się ulice.
Jedna z drugą, tak że nie sposób ich rozwikłać paznokciami.
Okna zaszły mgłą brudnawą.
Poplątały mi się ulice i zdania.

Stałeś mi się jedną z wielu osób.
Deszcz rozmył zapisane strofy.

Zmęczenie – jego pazur redukujący wrażenia.
Kładę prześcieradła na twarze wspomnień lata.
Mam związane ręce a czas jak tępy nóż tnie moją przestrzeń.

Wszyscy wokół mają maski wyblakłe
nieśmiało wydobywające zakłopotanie tchórzostwa.

17/18.01.2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz