Być może, żeby rozjaśnić grafit przeżyć,
trzeba ugniatać to, co w głowie,
owijać wokół palca, drzeć na strzępy,
i kaleczyć gwoźdźmi.
A pociągi zatrzymują się wedle scenariusza,
i ulica drga po reportersku,
i do kwadratowych zmysłów trafia dokładnie tyle, ile trzeba.
Prawie jak znaki drogowe.
Zatem nie ma innego sposobu,
tylko opowiadać to wszystko jak leci.
Ciszę pokoju przerwaną stukiem obcasów pod oknem,
obwieszczającym granicę pomiędzy jawą a snem.
A koc spadł w międzyczasie z łóżka,
a meble nie zmieniły kształtu.
Raz, dwa, trzy, cztery.
Wiatr w tym miejscu wieje sam dla siebie.
Może gdzie indziej robił to samo.
28.12.2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz