Trzeba rozchodzić mrugnięcia okien,
które musnęły unoszące się z wolna powieki.
Sobotnie popołudnie, kolejne, ach, kolejne.
Lampka na biurku to nie to.
Brak sił na dobranie do pary butów
rozrzuconych po całej świadomości.
Pół kilo mandarynek, papierosy i zapałki.
I w którą tu stronę? Do nocy czy do komody
z czystymi ręcznikami, na której stoi naczynie
pełne apatii?
Pewnie wszystko się samo okaże, ale nic
nie jest dobrze, i nic nie jest źle, i czerń
tak ściska przeponę i mostek.
02/03.12.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz