Pomiędzy wschodem a zachodem a zmierzchem
a następną niedajboże zimą robi się nagle tyle miejsca
na bycie kochaną na nowo, włożenie palców pomiędzy
blakniejącą z zasady siedmiolinię tęczy lub może być też
sieć pajęcza lub kryształki lodu w gęstym jak rtęć nektarze.
I po tym wszystkim znikasz zanim się zorientujesz, że pod
twą skronią przestała już od prawie wieków pleśnieć poduszka,
ale
i tak było warto. Ten ostatni.
31.07.2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz