Patrzę cały czas na tych,
co są dobrymi uczniami.
I uczennicami też.
Spędzają swe życie
na ciągłym odrabianiu lekcji.
Zawsze są super przygotowani.
Poukładane i nie pogubione dokumenty,
niepotrzebne pokreślone,
regularnie robione badania,
przycinane żywopłoty i paznokcie,
odgarniany śnieg,
plany na wakacje najpóźniej w lutym,
wszystko do dwóch miejsc po przecinku,
zimowe opony,
przegląd klimatyzatora.
Nigdy nie zapominają, by swój dzień zacząć
od dużej litery i na końcu kropka.
Oddzielone ziarna od plew, chodniki od ścieżek.
Umiejętnie poukładane z drobnych elementów
zdolności kredytowe.
Jeśli pojawia się ciemność, to tam
po lewej wisi dla niej miękki szlafrok.
Przeszłość jest zawsze przyszłością,
może być z niej sprawdzian.
Miękki szlafrok...
ale budzik już nastawiony.
Miękki szlafrok, miękkie kapcie,
miękko wyściełana trumna
od pierwszych dni żłobka.
11/12.02.2015
Błądzenie to sposób na życie, ale też nieodłączna jego część. Błądzić można w każdej przestrzeni, niekoniecznie fizycznej. Błądzenie to poznawanie, to zmierzanie się na nowo z własnym doświadczeniem, konfrontowanie go ze światem zewnętrznym wobec własnej myśli, przygotowanie na nowe znaczenia i objawienia. To także nieustanna gotowość na to, by iść dalej; ciekawość oraz przebywanie w stanie nieustannego podniecenia przezwyciężającego lęk przed obcością. Bo to właśnie w dużej mierze obcowanie.
sobota, 17 października 2015
wtorek, 2 czerwca 2015
Rytm
Wieczory
bez wzniosłości
są
najlepsze, bo schną
nimi
powoli
włosy,
a następne
zdarzenia poukładane
są
jeszcze
w kostkę
i cichutko czekają
na swoją
kolej.
To
są
te najbardziej miękkie,
gdy szuka się
przepisu
na
ciasto zamiast pisać
wiersze, a radio gra wzdłuż
nastroju
z geometryczną
precyzją
bez choćby
półsekundowego
przyśpieszenia.
Zmyty
makijaż,
przejrzyste zdania i wszystko
na
bieżąco
aż
do pierwszego szeptu ciemności,
który
na nowo poprzetrąca
wymiary.
10/11.12.2014
niedziela, 8 marca 2015
.
Zamiatany chodnik odezwał się pierwszy,
ale co z tego, skoro i tak odejdziemy daleko
zanim ulica uspokoi się do ostatniej iskry
i nie będzie ani przyłatanego do miasta
słońca, ani słów zniszczonych deszczem.
Wszystko wyjdzie z ram, a proces
starzenia zaplącze się w supeł.
To chyba lepiej, niż czekać codziennie
w tym samym miejscu, które nie drga
i pachnie wciąż tą samą kawą i lawendą.
Aż może za milion lat ktoś zbada, jak
ściany wolno ciekły same po sobie,
gdy na zewnątrz unosiły się pył i liście.
05/06.11.2014
ale co z tego, skoro i tak odejdziemy daleko
zanim ulica uspokoi się do ostatniej iskry
i nie będzie ani przyłatanego do miasta
słońca, ani słów zniszczonych deszczem.
Wszystko wyjdzie z ram, a proces
starzenia zaplącze się w supeł.
To chyba lepiej, niż czekać codziennie
w tym samym miejscu, które nie drga
i pachnie wciąż tą samą kawą i lawendą.
Aż może za milion lat ktoś zbada, jak
ściany wolno ciekły same po sobie,
gdy na zewnątrz unosiły się pył i liście.
05/06.11.2014
czwartek, 12 lutego 2015
Gdy
Gdy nie mogłam zasnąć, bo myślałam o tobie
- miasto przesypywało się tam z powrotem
w klepsydrze, formowało się w szumy i jęki,
wybaczało za głośnej muzyce i za cichym
śmierciom bez pozwolenia.
Kropliste poranki przysiadywały na parapecie
- tak po cichu, bym mogła spokojnie śnić pod
tymi oklapłymi westchnieniami, gdy w mym
brzuchu po cichu rosła szara kula, a na powiekach
lądowały sterty kartek, pinezki i szpilki.
Rozpłakałam się dopiero otwierając lodówkę
i godząc się na kolejną wieczność do przeczekania.
22.10.2014
- miasto przesypywało się tam z powrotem
w klepsydrze, formowało się w szumy i jęki,
wybaczało za głośnej muzyce i za cichym
śmierciom bez pozwolenia.
Kropliste poranki przysiadywały na parapecie
- tak po cichu, bym mogła spokojnie śnić pod
tymi oklapłymi westchnieniami, gdy w mym
brzuchu po cichu rosła szara kula, a na powiekach
lądowały sterty kartek, pinezki i szpilki.
Rozpłakałam się dopiero otwierając lodówkę
i godząc się na kolejną wieczność do przeczekania.
22.10.2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)