Wieczór i jego tło
Przyszłam tu po to, by spotkać ciebie.
Nawet nie po to, by cię pokochać.
Nawet nie po to, by cię schować pod płaszcz.
Nie jesteś dla mnie żadną tam fotografią.
Nie nadajesz się do portfela, nie nadajesz się pomiędzy kartki zeszytu.
Twoje słowa nie wyświetlają mi się na ścianie.
A jeno wślizgują się w szczelinę zgiełku. Słownych szmerów.
A teraz już idź.
Tu obok pusta filiżanka.
Płyta tli się ostatnim, bladawym dźwiękiem.
Chcę samotnie poczekać na świt.
Już cię nie potrzebuję kochanie.
Chcę się w ciszy przyjrzeć swoim strzelistym konstrukcjom.
Kolumnom i łukom.
Chcę się zmierzyć z kalejdoskopowymi melodiami
wyskakującymi mi gdzieś spod wątroby albo trzustki.
Zastygnąć.
Przytulić skroń do ściany.
Lub utopić wzrok w powietrzu.
19/20.02.2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz