Z gardzieli nocy można miękko spaść
w odbywający się w olejnym blasku piknik,
gdzie śmiechy pstrokate i świst skrzydeł motylich,
gdzie dżem i miód aż chce się zlizać z płótna
tak samo jak powyrywać chabry.
A gdyby tak podnieść się i spojrzeć w te dwie trzecie nieba?
Może da się powyciskać z obrazka uśpione echo?
Potrząsać, potrząsać obecnymi chwilami!
Może jednak coś z nich wyleci oprócz
filiżanek, bułek z masłem, słomkowych kapeluszy i falbanek.
31.08./01.09.2011
Błądzenie to sposób na życie, ale też nieodłączna jego część. Błądzić można w każdej przestrzeni, niekoniecznie fizycznej. Błądzenie to poznawanie, to zmierzanie się na nowo z własnym doświadczeniem, konfrontowanie go ze światem zewnętrznym wobec własnej myśli, przygotowanie na nowe znaczenia i objawienia. To także nieustanna gotowość na to, by iść dalej; ciekawość oraz przebywanie w stanie nieustannego podniecenia przezwyciężającego lęk przed obcością. Bo to właśnie w dużej mierze obcowanie.
czwartek, 23 lutego 2012
wtorek, 14 lutego 2012
Lato
Rozterki poredakcyjne
I o czym będzie teraz?
Teraz, gdy tak spotężniało archiwum życia?
Porozwieszać to na wszystkich drzwiach
i uciec nie wiadomo dokąd,
w bezsłowne obszary obrośnięte gęstą trawą?
Czy też zabrać się
do rozkołysanego powyżej, wieczornego nieba?
Zacząć je rozpruwać nitka po nitce,
zawinąć wokół obecnej chwili
i próbować uszyć coś na miarę
nowej potrzeby tworzenia?
08.08.2011
Lato
Lato ciągnie swój wierzchołek po ulicach pełnych kurzu.
Wygrywa pokorą z resztą pór roku.
Pogodziło się z ciszą pomiędzy półkami bibliotek
i szczebiotem turystów , co osadza się na szybach
miejsc czasowo nie zamieszkanych.
Wolno suną się po chodnikach błahostki.
Lato zahipnotyzowane swym dusznym ciężarem
i nieobecnością ludzi z reszty roku,
zaprasza pod swe skąpe odzienie
brzęk trzmieli i odgłosy świerszczy.
Zaprasza plusk fontanny i kolory sandałów.
Nie chce czekać na swój koniec,
zatem udostępnia swą powierzchnię
drobnym wydarzeniom,
spacerom w pełnym księżycu.
koszykom napełniającym się truskawkami,
niby-jakimś-tam piknikom na niby-jakiejś-tam trawie,
stłuczonym kolanom na placach zabaw.
Wyobraź sobie wraz ze mną,
że zeszliśmy na bok, w wysokie chwasty.
I tam zobaczyliśmy jakiś kawałek nieba
i usłyszeliśmy orkiestrę.
I wycinamy sobie troszkę inne historyjki,
tu z dala od właściwego ciągu spraw,
by odegnać tęsknotę, by dać się zakląć słońcu.
19/20.08.2011
I o czym będzie teraz?
Teraz, gdy tak spotężniało archiwum życia?
Porozwieszać to na wszystkich drzwiach
i uciec nie wiadomo dokąd,
w bezsłowne obszary obrośnięte gęstą trawą?
Czy też zabrać się
do rozkołysanego powyżej, wieczornego nieba?
Zacząć je rozpruwać nitka po nitce,
zawinąć wokół obecnej chwili
i próbować uszyć coś na miarę
nowej potrzeby tworzenia?
08.08.2011
Lato
Lato ciągnie swój wierzchołek po ulicach pełnych kurzu.
Wygrywa pokorą z resztą pór roku.
Pogodziło się z ciszą pomiędzy półkami bibliotek
i szczebiotem turystów , co osadza się na szybach
miejsc czasowo nie zamieszkanych.
Wolno suną się po chodnikach błahostki.
Lato zahipnotyzowane swym dusznym ciężarem
i nieobecnością ludzi z reszty roku,
zaprasza pod swe skąpe odzienie
brzęk trzmieli i odgłosy świerszczy.
Zaprasza plusk fontanny i kolory sandałów.
Nie chce czekać na swój koniec,
zatem udostępnia swą powierzchnię
drobnym wydarzeniom,
spacerom w pełnym księżycu.
koszykom napełniającym się truskawkami,
niby-jakimś-tam piknikom na niby-jakiejś-tam trawie,
stłuczonym kolanom na placach zabaw.
Wyobraź sobie wraz ze mną,
że zeszliśmy na bok, w wysokie chwasty.
I tam zobaczyliśmy jakiś kawałek nieba
i usłyszeliśmy orkiestrę.
I wycinamy sobie troszkę inne historyjki,
tu z dala od właściwego ciągu spraw,
by odegnać tęsknotę, by dać się zakląć słońcu.
19/20.08.2011
poniedziałek, 6 lutego 2012
Ruch
Rozmowy z przedziału zassały świadomość,
zanurzyły w roztworze drzemki i tak-to-to.
Tak dobrze wiedzieć, że w każdej sekundzie jest się gdzie indziej.
I jeszcze snem zasznurować można rozterki drogi.
Raz po raz błyśnie nad szybą wydarzenie
słupa, drzewa lub którejś tam stacji,
tuż zanim uśmierci je warstwa kolejnej
z ledwie wychwytywalnych odległości,
przerobi na miazgę nieba, lasu, zarośli…
Rozciągnięte powierzchnie wrażeń,
rozsadzone porządki najzwyklejszych doświadczeń.
Już niedługo tę najprawdziwszą,
bo utkaną z najczystszego ruchu przestrzeń
przekłuje kontur miasta.
Potem usadowi ono na swoich setkach ławek
i zacznie rozpościerać oczom
wykastrowane z linii horyzontów
architektoniczne kurioza,
wszystkie swoje krzywizny,
w neony przepoczwarzone, uanonimowione myśli.
Zazdroszcząc opowieści przebytej podróży,
otumani tysiącami mikroruchów,
samokołysząc się nimi jednocześnie.
Skulone z lęku przed skończonością swej sylwety,
nakaże nam chodzić do sklepów i wybierać kolor tapet.
A gdzieś tam, nie wiadomo gdzie,
to, czego się tak naprawdę pragnie.
03.08.2011
zanurzyły w roztworze drzemki i tak-to-to.
Tak dobrze wiedzieć, że w każdej sekundzie jest się gdzie indziej.
I jeszcze snem zasznurować można rozterki drogi.
Raz po raz błyśnie nad szybą wydarzenie
słupa, drzewa lub którejś tam stacji,
tuż zanim uśmierci je warstwa kolejnej
z ledwie wychwytywalnych odległości,
przerobi na miazgę nieba, lasu, zarośli…
Rozciągnięte powierzchnie wrażeń,
rozsadzone porządki najzwyklejszych doświadczeń.
Już niedługo tę najprawdziwszą,
bo utkaną z najczystszego ruchu przestrzeń
przekłuje kontur miasta.
Potem usadowi ono na swoich setkach ławek
i zacznie rozpościerać oczom
wykastrowane z linii horyzontów
architektoniczne kurioza,
wszystkie swoje krzywizny,
w neony przepoczwarzone, uanonimowione myśli.
Zazdroszcząc opowieści przebytej podróży,
otumani tysiącami mikroruchów,
samokołysząc się nimi jednocześnie.
Skulone z lęku przed skończonością swej sylwety,
nakaże nam chodzić do sklepów i wybierać kolor tapet.
A gdzieś tam, nie wiadomo gdzie,
to, czego się tak naprawdę pragnie.
03.08.2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)